Jestem autorem bloga Volantification oraz książek "Piąty poziom" i "Sexcatcher". Od 2010 roku dzielę się wskazówkami na to, jak tworzyć lepsze relacje i mądrzej żyć, które każdego roku docierają do blisko miliona osób. Umiem obserwować, opowiadać historie i bardzo chcę umieć smakować życie. Doceniam wysoką jakość, dobrą kawę, włoską kuchnię i jednosłodową whisky, a jeśli marzycie o poznaniu faceta, który nie wie czego chce, to na pewno nie jestem jednym z nich.
Od Azji po Amerykę Południową i od Afryki do Europy, ludzie tworzą
filozofie szczęśliwego życia. Tylko w zachodniej kulturze mamy
wyrosłe w Skandynawii hygge, rozumiane jako połączenie komfortowego
życia z wewnętrzną równowagą, francuskie joie de vivre określające
radosne korzystanie z uroków świata oraz medytację mindfullness,
która chociaż czerpie garściami z filozofii Wschodu to powstała w
Stanach Zjednoczonych i polega na nieoceniającym doświadczaniu
rzeczywistości.
Swoją filozofię szczęścia mają także Włosi, a w ich stylu życia
odbija się olbrzymie dziedzictwo kulturalne ich kraju,
śródziemnomorski, łagodny klimat i piękno wzgórz, którymi
pofałdowany jest cały półwysep Apeniński. Ich podejście określa się
słowami Dolce Vita.
Roseto to nazwa miasteczka w Pensylwanii, które w końcu XIX wieku założyli emigranci z włoskiego Roseto Valfortore leżącego w południowo-włoskim regionie Apulii. Przyjeżdżając do Ameryki stworzyli niewielką społeczność niejako przenosząc swoje włoskie miejsce życia, na nowy grunt.
Lekarze i naukowcy długo szukali przyczyn tego stanu rzeczy badając
dietę, mikroklimat czy uwarunkowania genetyczne „rosetańczyków”.
Ostatecznie doszli do wniosku, że przyczyną ich wyjątkowo dobrej
kondycji fizycznej i psychicznej jest sposób w jaki funkcjonuje całe
miasto, w tym przede wszystkim… zażyłe relacje społeczne. Chociaż
liczba ludności nigdy nie przekroczyła 2000 to istniało tam aż 22
stowarzyszeń i organizacji społecznych. W domach żyły
trzypokoleniowe rodziny, a mieszkańcy kultywowali włoskie zwyczaje
odwiedzając się bez większych powodów, a wieczorami wychodząc na
podwórza, gdzie rozmawiano i gotowano dla wszystkich.
Przykład Roseto najlepiej dowodzi tego, że nie trzeba mieć za oknem
ruin Koloseum albo toskańskich wzgórz, żeby wciąż praktykować
relacje w stylu Dolce Vita. W tym celu wystarczy stosować pięć
zasad. Należy do nich brak pośpiechu, łatwość utrzymywania kontaktu,
otaczanie się jakością, otwartość oraz wspólnotowość.
Można się z kimś spotykać i można wspólnie spędzać czas. To brzmi
jak jedna i ta sama czynność, ale bardzo często jest zupełnie
inaczej.
Spotkania to wypady ze znajomymi wciśnięte gdzieś pomiędzy wyjście z
pracy, a kolejne zobowiązania. Wpada się na nie spóźnionym, strzela
pytaniami i odpowiedziami jak z AK-47, a po chwili zerka na leżący
obok telefon, żeby stwierdzić, że zostało jeszcze 17 minut wolnego
czasu – akurat na dwie anegdoty i gorączkowe zapewnianie: „Musimy to
kiedyś powtórzyć!”.
Spędzanie czasu to coś zupełnie innego. To jak wyjście do
restauracji podczas wakacji. Siadacie, patrzycie ciekawie dookoła,
rozmawiacie i nie siedzicie jak na szpilkach, bo zaraz musicie
wychodzić. Nic nie musicie. To przede wszystkim otwartość na to, co
może się wydarzyć. Może pójdziecie na wystawę, do której odwiedzenia
namawia ten starszy pan na rogu? Może kupicie dwie butelki wina i
siądziecie na balkonie grając w Scrabble? Może zdecydujecie, że
macie ochotę wyjść do klubu, pojechać nad pobliski zalew, pójść na
pierwszy z brzegu film albo… rozejść się i wrócić do swoich domów?
Włosi mają w zwyczaju wpadać kilka razy dziennie do pobliskich kawiarenek, żeby napić się espresso. Pojawiają się tam i nawet nie siadając (zresztą często brakuje miejsc siedzących) zamawiają kawę. Witają się, komentują ostatni mecz, mówią nad czym pracują, narzekają na polityków, wypijają kawę, a później wracają do swoich zadań.
Podstawą słodkiego życia, jest przekonanie, że to, czym się otaczamy
ma znaczenie. Łatwiej budować coś wartościowego w pięknych miejscach
niż otaczając się bylejakością. Spotkanie przy aromatycznym espresso
z widokiem na rynek, daje więcej punktów szczęścia, niż wypicie
pięciu filiżanek kawy rozpuszczalnej.
Jakość doświadczeń to także ich różnorodność – brak zamykania się w
tych samych zajęciach i miejscach. Dzięki temu później patrzy się na
swoje znajomości przez pryzmat potraw, wystaw, muzyki, punktów
widokowych i ulic, na których po raz pierwszy trzymało się za ręce
albo kiedy wpadło się na pomysł, który pchał nas na nowe tory.
Na koniec, jakość oznacza zrozumienie, że czasem szczytem
wyrafinowania jest prostota, a picie domowego wina może być lepszym
doświadczeniem, niż kupienie wielokrotnie droższego szampana, tak
samo jak mając do wyboru pizzę z ośmioma składnikami i serem
zapieczonym w brzegach, a margheritą zrobioną z prawdziwej
mozzarelli i świeżych pomidorów, lepiej wybrać tą ostatnią.
Właśnie dlatego funkcjonowanie w rozległych kręgach towarzyskich
jest jedną z tych cech, które mają główne znaczenie w Dolce Vita.
Nie liczy się to, jak bogato żyjesz, jeśli nie mamy się z kim tym
dzielić. Znacznie ważniejsze jest bogactwo rzeczy, które robi się
wspólnie: przygotowywanie jedzenia, oglądanie filmów, słuchanie
historii, angażowanie innych do rozwiązywania problemów.
Poznaj wszystkie lekcje